Rozmowa z Jakubem Bilskim, uczniem klasy II d, zawodnikiem Klubu UKS Relaks działającym przy II LO, który – jak podają lokalne media - w kick-boxingu wygrał wszystko.

No właśnie, Kuba, piszą o Tobie: „Wygrał wszystko” - jak się z tym czujesz?

To bardzo miłe – być tak zauważonym. Trenuję kick-boxing od sześciu lat i tak naprawdę dopiero teraz, dzięki wygranym – zostałem dostrzeżony. To mnie mobilizuje, by dalej pracować i się rozwijać.

A skąd się wzięła taka Twoja pasja? Jak wyglądały Twoje początki w sportach walki?

Do treningów zmobilizował mnie mój tata. Chciał, żebym zajął się sportem. Nie lubię piłki nożnej, więc mnie i mojego kolegę z podstawówki rodzice zapisali na kick-boxing. Spodobało mi się, gdy zobaczyłem, jak to wszystko wygląda. I tak już zostało. Kolega po pewnym czasie zrezygnował, ja trenuję nadal.

Masz jakiegoś swojego idola w uprawianiu tego sportu?

Wzoruję się na wielu postaciach, liczących się w kick-boxingu. Najchętniej podpatruję styl jaki wybrał Conor McGregor, irlandzki zawodnik MMA (mixed martial arts – mieszane sztuki walki). Oglądam różne walki i jak spodoba mi się jakaś akcja, to próbuję potem sam to zrobić, na worku, albo podczas jakiegoś sparingu.

Udaje się?

Nie zawsze i nie od razu. Niektóre manewry są strasznie skomplikowane, ale staram się.

Wszystko przed Tobą! Domyślam się, że kick-boxing wymaga systematycznych treningów. Jak często trenujesz i jak Ci się udaje godzić to z innymi obowiązkami, chociażby szkolnymi?

Kiedyś trenowałem tylko trzy razy w tygodniu: w poniedziałki, środy i piątki. Tak było przed pandemią. Potem zacząłem trenować pięć razy w tygodniu, czyli prawie codziennie. Przez wakacje trenowałem siedem razy w tygodniu i teraz, podczas nauczania zdalnego, treningi mam pięć razy w tygodniu. W praktyce jest tak, że chwila odpoczynku po szkole i idę na trening. Dopiero po treningu siadam do lekcji i uczę się. Ale to wszystko da się pogodzić. Przerwy od treningów mam w weekendy, czasami raz czy dwa na tygodniu, jeśli czuję zmęczenie.

Która z Twoich walk (a było ich już dużo!) była dla Ciebie najtrudniejsza i dlaczego?

Wydaje mi się, że teraz, niedawno na zawodach organizowanych w Starachowicach (18-20.09.2020 r.). To był mój debiut w nowej formule na ringu. Towarzyszył mi stres, że takie zawody, że nowa formuła i że pełny kontakt, to znaczy z pełną siłą mogliśmy się bić. I to było faktycznie duże wyzwanie, ciężkie pod względem psychicznym, ale okazało się, że walka – sama w sobie – była łatwa. I przyniosła mi szybką wygraną.

Towarzyszy ci czasem strach? Czy po prostu świadomość, że trzeba się z kimś zmierzyć?

Na zawodach nie ma tego strachu. Wtedy jest adrenalina, wiadomo. Nie myśli się o tym, że ktoś mnie uderzy, tylko o tym, że samemu trzeba zadać cios przeciwnikowi. Zdarza się na treningach obawa, że rywal trafi mnie w twarz, gdy walczę z kimś starszym i cięższym, czyli jest między nami jakaś znacząca różnica wiekowa i siłowa. Ale staram się trenować bez spinania się, luźno, żeby nie zrobić krzywdy ani sobie, ani partnerowi.

A jaka była dotychczasowo największa różnica wiekowa i wagowa między tobą, a przeciwnikiem?

Zdarzyło się trenować z kimś 20 lat starszym i 30 kg cięższym.

Wow! A jak wygląda Twój codzienny trening?

Zaczynamy trening rozgrzewką. Jeśli jest odpowiednia ilość osób - gramy w koszykówkę. Skaczemy na skakankach, lub biegamy truchtem dookoła sali i wykonujemy różne ćwiczenia, żeby się rozruszać. Potem jest pięć, dziesięć minut rozciągania i rozgrzewania mięśni. Następnie ubieramy się w sprzęt i przez większość czasu ćwiczymy w parach. Kolejny etap - idziemy na przyrządy – trenujemy na workach, na skakankach, na poduszkach. I na koniec „robimy siłę” - brzuszki, pompki. I to wszystko.

A ten sprzęt, który zakładasz na treningu to…

Szczęka, rękawice, ochraniacze na nogi…

Co jest Twoją najmocniejszą stroną? I nad czym chcesz wciąż pracować?

Myślę, że moją najmocniejszą stroną jest konsekwencja. Stawiam sobie cel i chcę go osiągnąć. Jeśli jadę na zawody z myślą żeby wygrać, to robię wszystko, żeby tak się faktycznie stało. A nad czym powinienem pracować? Chyba nad lenistwem. Bo są chwile, kiedy nie chce mi się iść na trening, czy jechać na zawody, ale wypracowuję w sobie motywację, jadę i robię wszystko najlepiej jak potrafię.

A czy miałeś kiedykolwiek taki moment, że chciałeś rzucić ten cały kick-boxing?

Kiedyś miałem taką myśl. Chodziłem na treningi, czułem, że coś nie jest tak, nie wychodziło mi. Ale przewalczyłem to – poszedłem na kolejny i kolejny trening, próbowałem...i zaczynało wychodzić, więc zmotywowałem się na nowo.

Co daje Ci ten sport? Poza sukcesami, poza tym, że stajesz się silniejszy fizycznie, bardziej precyzyjny?

Dzięki treningom bardzo się usamodzielniłem. A poza tym nauczyłem się, że jak się za coś zabierasz w życiu, to trzeba to robić porządnie, nie na pół gwizdka.

Lubisz jakieś inne dziedziny sportowe? Piłki nożnej nie lubisz, a co poza kick-boxingiem?

Tak naprawdę lubię większość sportów. W wolnym czasie hobbistycznie grywam w koszykówkę.

Co uważasz za swój największy sukces? Nie brakowało ich choćby teraz, trzy złote medale w 2020 roku...

Moim największym sukcesem jest to, że dostałem się do Kadry Narodowej. W 2019 roku pojechałem na Mistrzostwa Europy. Naprawdę mocno trzeba się przyłożyć do treningów, żeby to się zdarzyło.

Komu zawdzięczasz to, że jesteś tu gdzie jesteś na sportowej drodze?

To zasługa moich rodziców. To oni mnie pierwsi zachęcili, motywowali, wozili na treningi, gdy przestawało mi się chcieć. Byli ze mną na każdych zawodach. Nawet jak nie mogli, to robili wszystko, żeby jakoś dojechać. Mama czasem nawet bardziej niż tata przeżywała te moje walki i stresowała się, żeby wszystko poszło jak najlepiej. Dzięki Mamie i Tacie jestem tu, gdzie jestem.

A jaka jest rola trenera Pana Piotra Lubeckiego?

Trener ma bardzo dobre podejście do zawodników, umie nam wpoić rzeczy ważne w tym sporcie i odpowiednio zmotywować. Trenuję od dziewiątego roku życia i gdybym miał jeszcze raz wybierać jaką dziedzinę sportu uprawiać – z pewnością wybrałbym kick-boxing.

Co powiedziałbyś komuś kto zaczyna przygodę ze sportami walki?

W szczególności powiedziałbym temu komuś, żeby się nie poddawał. Żeby wytrwał mimo tego, że czasem będzie wymęczony, czy obolały i zacznie myśleć, że to mu się wcale nie podoba. Ważne, żeby nie zniechęcić się zbyt łatwo.

Dziękuję Ci bardzo za rozmowę, gratuluję wszystkich sukcesów i życzę dalszej, zwycięskiej passy.

 Rozmawiała: Małgorzata Janiec